top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraVimis

Christmas oczami Prezydenta

Zaktualizowano: 16 gru 2018

"Zastanawialiśmy się czy Babcia się połamała czy już po choince.", czyli niezwykłe święta oczami nauczyciela. Takiego obrotu akcji się nie spodziewacie!


Wywiad z Panem Profesorem Krzysztofem Maksymow


"Zawsze się boję, ale tego dnia wyłączam wszystkie hamulce. Potem leżę w łóżku i patrzę tylko jak sadełko się pięknie odkłada"



Czym według Pana są święta?


Dla mnie święta to okres rodzinnych oraz towarzyskich spotkań, czas, kiedy mogę się wyciszyć i zobaczyć co się udało i czego się nie udało zrobić w danym roku. Święta kojarzą mi się także z moimi najbliższymi, którzy odeszli, jest więc to czas refleksji. No i co najważniejsze święta to przede wszystkim okres przeżywania czegoś duchowego. W tym czasie nie liczą się dla mnie żadne spory nawet polityczne. Liczy się tylko to co w tym dniu ja mogę podarować samemu sobie i innym.


Jak wyglądają Święta Bożego Narodzenia w Pana rodzinnym domu?


W moim domu obchodzimy je bardzo tradycyjnie. Taka typowo Polska uroczystość. Na środku pokoju stoi obwieszona różnokolorowymi bombkami, światełkami i innymi zawieszkami choinka. Kiedyś pokusiłem się o policzenie tych bombek i było ich 650. Dookoła stoi gigantyczny stół, przy którym zasiadamy. Na początku spożywamy dania na zimno, potem na ciepło. Nie ma alkoholu. Jest to dla mnie mega ważne i zawsze to podkreślam.


Dlaczego?


Ponieważ to wyjątkowy okres. Myślę, że to nie ma sensu i znaczenia. Nie ma żadnych powodów, dla których miał on by się pojawić na Wigilijnym stole. Po kolacji rozpakowujemy prezenty i cieszymy się wspólnie. Robimy sobie zdjęcia i śpiewamy kolędy, czasami kontynuujemy typowo polską tradycję oglądając Kevina na Polsacie.


Powiedział Pan, że nie pije alkoholu w trakcie świąt. Czego w takim bądź razie nie może zabraknąć na Wigilijnym stole?


Z mojego punktu widzenia nie może zabraknąć czerwonego barszczu z uszkami, kapusty wigilijnej z ziemniakami oraz pierogów. No oczywiście nie może zabraknąć jeszcze ryby - karpia. Na stole pojawia się także śledź, osobiście go nie lubię, ale u mnie wszyscy się nim zajadają. I susz! Smak z mojego dzieciństwa. Trochę inaczej smakuje dzisiaj, nieco inaczej smakował kiedyś, gdy przygotowywali go moi Dziadkowie.


Czy nie boi się Pan, że przytyje w święta?


Zawsze się boję, ale tego dnia wyłączam wszystkie hamulce. Potem leżę w łóżku i patrzę tylko jak sadełko się pięknie odkłada.



Jak wspomina Pan święta, z okresu gdy był jeszcze dzieckiem?


Zawsze były to malownicze, rozśpiewane i takie ciepła święta. No chyba że odchodził ktoś z bliskich. Jak niegdyś dziadek i po latach babcia. Był to czas, w którym się mniej śpiewało i była trochę taka zaduma przy stole. Zdjęcie dziadków stoi na Wigilijnym stole do dnia dzisiejszego. Natomiast z takich dziecięcych rzeczy to często wspominam jakieś wpadki rodzinne. Gdy miałem 16 -17 lat zawsze śmieszyły mnie życzenia, które mi składano. Życzono mi dziewczyny, dzieci ble, ble... Takie wybieganie w przyszłość. Denerwował mnie fakt, że muszę wszystkim wymyślać jakieś tam życzenia. Dzisiaj często spłaszczamy pewne rzeczy. Koncentrujemy się na tym, żeby powiedzieć je szybko i mieć je z głowy. Często ograniczamy się do "wszystkiego najlepszego". Brakuje trochę tej takiej innowacji, życzliwości i czegoś od serca.


Czy pamięta Pan jakieś śmieszne rzeczy z czasu z dziecinnych lat?


Tak. Pamiętam pewną wpadkę przy wigilijnym stole. Siedzimy, jemy, rozmawiamy, raptem cisza zapadła. Wszyscy skupiają wzrok na huśtającej się na krześle Babci i ŁUP! Chciała być chyba Jezuskiem pod choinką. Zastanawialiśmy się czy Babcia się połamała czy już po choince. Na szczęście nic poważnego się nie stało... ani choince, ani Babci! Gdy piekliśmy kiedyś ciasto to dodaliśmy za dużo drożdży i tak zaczęło rosnąć w piekarniku, że musieliśmy przelewać je do miednicy. Bywało i tak, że susz wyszedł za kwaśny. W moim domu zawsze robiło się dużo

przetworów. Robiąc z siostrą ciasto wzięliśmy wiśnie, które jak się później okazało były z alkoholu. No i wszyscy się oczywiście zorientowali. Takich różnych sytuacji było bardzo dużo. Raz się zdarzyło, że stół był źle złożony i jedzenie wylądowało na podłodze. Jednak mimo tych wszystkich niedoskonałości i wpadek najlepiej wychodzi zawsze wspólne śpiewanie kolęd, kiedy każdy fałszuje.

Jak zareagował Pan na wieść, że to nie Święty Mikołaj dostarcza dzieciom prezenty? Czy był Pan gotowy na usłyszenie tej "brutalnej" prawdy o świecie?


Bardzo długo zastanawiałem się nad tym, kiedy powinno się dziecku taką informację przekazać, zwłaszcza że sam planuje dziecko. Ja odebrałem to chyba w naturalny sposób. Czy nazwiemy Mikołajem Świętego Mikołaja czy kogoś innego to z mojej perspektywy nie ma znaczenia. Ważne, aby tego dnia sprawiać radość innym. Ja nadal tego dnia nadal jestem małym dzieckiem który lubi dostawać i obdarowywać innych prezentami.


Czy dostał Pan kiedyś rózgę?


Nie. Jedynym dziwnym prezentem, który dostałem był prezent w prezencie. Zawsze uwielbiałem je rozpakowywać. Ojciec architekt całą noc siedział i i składał te pudełeczka. Było ich 150. I w tym 150 była gotówka!

Dziękuję Panu bardzo za poświęcony czas. Czy jest coś czego chciał by Pan życzyć naszym Mickiewiczakom?


Chciałbym Wam życzyć, aby Wasze waśnie i spory były bardziej merytoryczne i faktyczne, niż nacechowane opiniami. Chciałbym Wam również życzyć wiary w siebie, każdego dnia, nie tylko od święta, aby każdy czuł się w naszym liceum bardzo dobrze i mógł tu zostawić część swojego serca na dłużej niż 3 lata!



259 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentarios


bottom of page